Rekonstrukcja średniowiecza - moja mała pasja. Relacja z bitwy pod Wopławkami
Tak dawno nie pisałam. Powiem szczerze - nie było o czym. Nie chcę wylewać tu żalów i zaśmiecać bloga marnymi postami o szkole i marnej egzystencji poza nią. Czasem warto poczekać, aż nadarzy się odpowiednia okazja. I właśnie taka się pojawiła!























W niedzielę mogliśmy się nieco wyspać. Później rozstania nadszedł czas. Wielka szkoda, gdyż bawiłam się świetnie mimo zmęczenia. Jednak nie martwię się. W czwartek wyjeżdżam na kolejny wyjazd :)

Nie ma to jak rycerskie wyjazdy. Możliwość spotkania fantastycznych ludzi, wzięcia udziału w turniejach, rewelacyjnej zabawy... Wymieniać można długo. Zawsze to jakieś ciekawe doświadczenie do kieszeni. Tak i było tym razem. W piątkowe popołudnie wsiadłam w zapakowany autobus wraz z moją ukochaną Drużyną Łuczniczą. Czekało nas około półtora godziny drogi do Kętrzyna. Już za chwilę miałam spotkać znów przyjazne twarze rekonstruktorów. Choć zmęczona dotrwałam jakoś do końca podróży.
Spaliśmy w ślicznej szkole za Kętrzynem (niestety nie pamiętam nazwy tej miejscowości). Budynek bardzo mi się podoba i czasem żałuję, że śpimy tam tylko dwie noce w roku. Przywitaliśmy się ze znajomymi, rozpakowaliśmy się... Niedługo po tym przyjechał także mój chłopak. Do późna siedzieliśmy przy ognisku. Około 23 próbowałam zasnąć, ale wkrótce i tak zostałam przebudzona przez resztę. Jak ja nie lubię takich sytuacji...
Dnia drugiego, z wczesną pobudką niestety, odbył się III Turniej Rycerski o Muszlę Św. Jakuba w Kętrzynie. Miałam brać udział w turnieju łuczniczym, lecz w piątek moja kotka zostawiła mi pamiątkę w postaci bolesnego zadrapania na dłoni. Dostałam więc aparat.
Marcin brał udział w walkach 1 vs 1 i w bohurcie 3 vs 3. Z niecierpliwością oczekiwałam jego walk, choć później trochę się o niego martwiłam. Na całej imprezie był tylko jeden poważny uraz. I całe szczęście, że nikomu więcej nic się nie stało. Poza tym pogoda była cudowna. Ciepło, choć w pewnych momentach za gorąco.
Później czekała nas inscenizacja bitwy. Bardzo pragnęłam strzelać, choć odstąpiłam tę przyjemność koleżance. Znów biegałam z aparatem, lecz tym razem po polu bitwy. Było kilka zabawnych sytuacji, np. gdy siedziałam i robiłam zdjęcia walczącym, dosiadło się do mnie jeszcze dwóch fotografów.
W niedzielę mogliśmy się nieco wyspać. Później rozstania nadszedł czas. Wielka szkoda, gdyż bawiłam się świetnie mimo zmęczenia. Jednak nie martwię się. W czwartek wyjeżdżam na kolejny wyjazd :)
fot. Gmina Kętrzyn
Jak ja Ci zazdroszczę tej rekonstrukcji. Szkoda że nie wiedziałam o niej wcześniej. Dopiero teraz odkryłam uroki średniowiecznych bitw- dzięki Turniejowi Rękawki w Krakowie. Mam nadzieję że z kolejnego wyjazdu też będzie relacja ;) Obserwuje ;)
OdpowiedzUsuńhttp://swiatrico.blogspot.com/
Myślę, że będzie. Jedziemy na Byczynę :)
UsuńOoooo pierwsze slysze o takim wydarzeniu ;)
OdpowiedzUsuńJa ogolnie bardzo lubię sredniowiecze- najlepsza epoka w historii :)
Obserwuje ;)
Blog z artystycznymi i profesjonalnymi sesjami zdjeciowymi! Serdecznie zapraszam! :)
http://moooneykills.blogspot.com/